środa, 13 czerwca 2012

Polaków o seksie rozmowy 1


X: Ja w sumie tego nie chce, ale myślałam, że on chce. To jest w sumie upokarzające dla kobiety i on pewnie nie chce mnie upokorzyć…
Ja: Mówimy o seksie, czy się zgubiłam?
X: No wiesz o czym mówię. O tym…. No o tym… co dziewczyna może facetowi zrobić.
Ja: Czyli mówimy o lodzie?  
X: (z czerwonej zrobiła się purpurowa) Nooo… Ja nie chce i on też, ale głupio wyszło bo ja zaproponowałam?
Ja: Zaproponowałaś mu seks oralny? (łagodząc słowa, bo boję się, jaki kolor może przyjść po purpurowym). A on co na to?
X: No nie zaproponowałam mu tego! Oszalałaś? Wyśmiałby mnie. Po prostu… tak… no nie wiem jak to powiedzieć…
Ja: Może najlepiej prosto z mostu.
X: Powiedzmy, że przyjęłam pozycję. I on się zapytał co robię. I chyba zrozumiał, bo powiedział, że to upokarzające dla kobiety. Tak klękać.
Ja: (śmiech)
X: I ja się z tym zgadzam! No bo jak to można robić?
Ja: Można, można. I to na różne sposoby. Coś potem było? Czy tylko oznajmił ci, że to upokarzające?
X: No potem to co zawsze, no wiesz…
Ja: Powiedzmy, że jestem w stanie się domyślić. Chociaż nie bardzo rozumiem, jak można być z kimś tyle czasu (chyba już ponad 3 lata) i nie rozmawiać o seksie.
X: (z wielkim zdziwieniem i oburzeniem na twarzy) Jak możesz rozmawiać o seksie? O tym się nie rozmawia…  

No cóż, bo można seks uprawiać, ale niekoniecznie o nim mówić? Szczerze mówiąc, nie rozumiem czemu nie rozmawiamy o seksie poważnie. Jeśli już tematyka pojawia się wśród grupy znajomych, zazwyczaj przybiera formę żartu (i to jest wspaniałe! I niech tak będzie! Ale poza żartowaniem, trzeba umieć też pogadać poważnie- nie z każdym, nie z obcym (choć pewnie to bywa łatwiejsze niż obnażenie swojej fizyczności przed znajomymi), ale z osobami, którym ufamy. Zakładam, że koleżanka zaczynając ze mną ten temat, miała w sobie pewien poziom zaufania. Zabrakło odwagi by porozmawiać o tym, co ją faktycznie boli. Najgorsze jednak jest nie to, że określenia jak np. seks oralny zastępowała – „to, no to” i robiła się krwiście czerwona, gdy w rozmowie pojawiały się konkrety. Najgorsze jest to, że nie umiała porozmawiać o tym ze swoim facetem. 

Domyślam się, jak to było, bo scenariusz w takich przypadkach bywa podobny. Ona: zastanawia się, czy jemu wystarczy zwykły seks. Chciałaby urozmaicić jakoś ich pożycie. Wpada na pomysł: zrobię mu loda! Chociaż być może wcale tego nie chce (to wnioskuję nie tylko z ogólnej pruderyjności, ale ze stwierdzenia na początku rozmowy: „ja w sumie tego nie chce…”). No i przyjmuje jakieś dziwne, sugestywne, lodozrobię-podobne pozycje. On twierdzi, że nie chce. I nie znak go na tyle, żeby ocenić, czy faktycznie nie chce, czy po prostu wyczuł opory z jej strony. I rzucił durnym tekstem, że to upokarzające. 

A wystarczyło porozmawiać. I jasne, nie dla każdego takie rozmowy są łatwe. Mało znam ludzi, którzy potrafią rozmawiać o seksie. Nawet, a może w szczególności z partnerami, z którymi seks uprawiają.
Chciałabym, żeby pewnego dnia rozmowa na ten temat była tak łatwa, jak rozmowa o pogodzie. 

Pobożne życzenia…